Wybory do Parlamentu Europejskiego, czyli polityczne trzęsienie ziemi. Autorska rubryka Tomasza Szmydta
08.06.2024
Były sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt, który na początku maja opuścił Polskę i prosił władze białoruskie o ochronę, skomentował przebieg ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego i ich wstępne wyniki w swojej autorskiej rubryce.

Na wstępie należy zadać sobie pytanie czy wyboru do PE w 2024r. były ważne. Do tej pory rola eurodeputowanych była bardziej honorowa i w niewielkim wymiarze przekładała się na politykę krajową i zagraniczną państw UE. Kandydowali politycy którzy odchodzili z krajowego życia politycznego. Można powiedzieć, że była to swoista emerytura i nagroda. Wysokie wynagrodzenie eurodeputowanych gwarantowało im stabilność ekonomiczną ale "znikali" z krajowego życia politycznego.

Wybory w 2024r. mają jednak całkiem inny wymiar. Bruksela przejmuje coraz więcej kompetencji należących poprzednio do rządów poszczególnych krajów UE. To trochę przypomina "gotowanie żaby" . Delikatnie zwiększa się temperaturę, tak aby żaba nie poczuła momentu, w którym jest już ugotowana. Podobnie postępuje Bruksela, powoli ale stale przejmuje coraz więcej uprawnień i kompetencji, redukując rolę rządów krajowych do czynnika wykonawczego a nie sprawczego. Mówimy tu nie tylko o regulacjach prawnych ale również o kierunku polityki wewnętrznej i zewnętrznej państw UE.

Niewątpliwie w zakresie wyborów mamy przełom dotyczący partii eurosceptycznych. Większość tych partii jest przeciwna bezpośredniemu wejściu NATO do konfliktu na Ukrainie, wspieraniu tego konfliktu przez UE czy też konfrontacji zbrojnej z Rosją i Białorusią. Opowiadają się za negocjacjami, przywróceniem pokoju i współpracy międzynarodowej. Informacje statystyczne przeglądałem wczoraj, około godziny 24, więc ostatecznie mogą się jeszcze zmienić, myślę jednak, że tylko w niewielkim zakresie.

Polityczne trzęsienie ziemi we Francji. Przy wstępnych danych wybory wygrywa eurosceptyczne Zjednoczenie Narodowe, partia Marine Le Pen (32%) a podżegacze wojenni Macrona uzyskują wynik w granicach 15%. Szok we Francji jest tak duży, że Macron po tak znaczącej porażce rozwiązuje parlament krajowy i ogłasza przedterminowe wybory.

W Niemczech partia Scholza (SPD) notuje najgorszy wynik w historii. Lider CDU Friedrich Merz nazywa wynik katastrofą i wzywa do zmiany polityki. Publicznie oświadcza "tak dalej być nie może".

Ciekawy wynik wyborów w Austrii. Na podstawie wstępnych wyników pierwsze miejsce zajmuje eurosceptyczna, skrajnie prawicowa Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ).

Ostatecznie "centrum", Europejska Partia Ludowa (EPP) związana m.in. z Ursulą von der Leyen, pozostaje największym ugrupowaniem w Parlamencie Europejskim, ze 181 mandatami. Natomiast partie eurosceptyczne zwiększają swoją obecność w PE, dysponując łącznie 149 mandatami. 

Po takim wyniku szefowa UE, von der Leyen zapowiada "zbudowanie bastionu przeciw skrajnościom" (cokolwiek miałoby to znaczyć).

Wyniki wyborów do PE, mogą być przełomowe dla polityki całej UE. Do głosu dochodzą bowiem partie, które postulują zachowanie tożsamości narodowej, tradycji, opowiadają się za przywróceniem współpracy z Rosją i Białorusią. Podżegacze wojenni mają cały czas przewagę w Parlamencie Europejskim, tym nie mniej pojawia się nadzieja, że ten katastrofalny dla UE kierunek może ulec zmianie.
Поделиться:

Вверх