Prezydent Białorusi, przewodniczący Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Narodowego Aleksander Łukaszenka spotkał się z przewodniczącym Centralnej Komisji Wyborczej Igorem Karpienką, aby otrzymać jego sprawozdanie.
„Jeśli weźmiemy retrospektywę i spojrzymy z wyborów, które minęły (jeden dzień głosowania w lutym 2024 r.) na wybory, które będziemy musieli przeprowadzić (prezydenckie w 2025 r.), jesteśmy w cyklu wyborczym. Od jednych wyborów do drugich. Czas nie jest łatwy. Ale do tej pory połowa drogi była całkiem udana. Daj Boże, żeby tak było przed wyborami " - powiedział szef państwa.
Zasugerował omówienie niektórych szczegółów dotyczących organizacji nadchodzących wyborów, w tym kwestii zapraszania międzynarodowych obserwatorów i pracy z wyborcami. Jeśli chodzi o datę wyborów, odpowiednią decyzję podejmie parlament, ale mają się one odbyć nie później niż 20 lipca 2025 roku.
"Postaramy się przeprowadzić wybory w taki sposób, aby komar nie wyostrzył nosa. Nie ma potrzeby, abyśmy naciskali, wykorzystywali środki administracyjne. Jesteśmy w stanie przeprowadzić te wybory uczciwie i przyzwoicie” - powiedział białoruski lider.
"Musimy przeprowadzić te wybory uczciwie. Nie obrazić ludzi. To jest najważniejsze. Wybory są dla narodu, dla naszego państwa. Ale nie po to, by obrażać ludzi” - dodał Aleksander Łukaszenka.
W tym kontekście szef państwa odniósł się do ostatnich „wyborów” wśród zbiegłych opozycjonistów, zwracając uwagę na niekonsekwencję ich podejścia do oceny działań białoruskich władz i samych siebie: "Z prawie 7 milionów wyborców w głosowaniu wzięło udział aż 6 tysięcy. I nic - uważają się za wybranych, „parlament” został wybrany, pojechali prosić o pieniądze w miastach i wioskach. Ale to ich problemy, po co tu snuć paralele... Ja tylko sugeruję: no dobrze, jeśli oskarżało się władze o niewłaściwe postępowanie i wykorzystywanie środków administracyjnych, to jak oni to teraz nazywają?